Kolejna, trzecia już edycja
biegu. W poprzednich dwóch wypadłem dość dobrze obserwując delikatny progres i
poprawę formy. Nie ukrywam, że w tym biegu nastawiłem się aby dać z siebie
wszystko i kontynuować progres. Wiadomo, że łatwo powiedzieć a z realizacją
bywa różnie.
Tak czy inaczej na starcie
stawiłem się w pełni skoncentrowany i gotowy do walki. Oczywiście nie mogło
obyć się bez drobnego zamieszania. W poprzednich edycjach w zależności od koloru
numeru startowego biegacze ruszali w kilkuminutowych odstępach aby na trasie
zachować choć odrobinę komfortu biegowego. Razem z kolegą mieliśmy kolor
przewidziany do startu w ostatniej kolejności. Dlatego też, staliśmy na uboczu
aby nie przeszkadzać startującym biegaczom. No i ruszyli. Ku naszemu wielkiemu
zdziwieniu, okazało się, że wszyscy wystartowali razem. Prawdopodobnie ze
względu na ferie zimowe było mniej startujących i nie było potrzeby dokonywać
podziału. Tak więc zanim się zorientowaliśmy wszyscy byli już daleko z przodu.
To mnie oczywiście w żadnym
stopniu nie zdeprymowało, bo i tak biegam dla własnej przyjemności i czasu
netto. Jedyna niedogodność to fakt konieczności przeciskania się do przodu
poprzez wolniejszych zawodników.
Ale to wszystko nie ważne. Wystartowaliśmy
i od razu pobiegłem dość mocno, nie specjalnie zważając na oszczędzanie sił na
dalszą część trasy.
Ponadto, jak to zwykle na
podbiegach trochę się oszczędzam ale nie tym razem. Od razu starałem się nie
tracić zbytnio czasu w tym elemencie biegu i oczywiście pędziłem ile sił na
zbiegach. Dodatkowo od pewnego momentu „czułem oddech na plecach” jednej z
zawodniczek (słuchawki na uszach) która bardzo mocno napierała do przodu.
Czasami udawało jej się lekko
mnie wyprzedzić, po czym ponownie ja wychodziłem na prowadzenie w tej mini
walce dwójkowej. Po pewnym czasie na czele byłem cały czas ja i tak w duecie
parliśmy do przodu wyprzedzając kolejnych biegaczy. Nie ukrywam, że były chwile
kiedy ledwo udawało mi się utrzymywać jej tempo przez co byłem zmuszany do
ciągłego biegu na maksymalnych obrotach. Tak wspólnie rywalizując dotarliśmy do
ostatniej prostej gdzie bardzo mocno finiszowałem odskakując na kilkanaście
metrów i na metę wpadłem z czasem 55:12. To prawie o 3 minuty poprawiony czas w
stosunku do poprzedniej edycji kiedy to byłem tak bardzo zadowolony z wyniku. Tak
więc nie muszę mówić jak ten wynik mnie ucieszył. Jestem pełen nadziei, że w
kolejnych edycjach uda mi się jeszcze poprawić czas który aktualnie wydaje się
mocno wyśrubowany.