czwartek, 15 maja 2014

Bieg Łosia

10 maja 2014.

Bieg Łosia to impreza na nietypowym dystansie około 17 kilometrów. W zeszłym roku biegłem w Puszczy Kampinoskiej maraton i bardzo mi się spodobało. Z tego też powodu zdecydowałem się wziąć udział w tym biegu. Maraton był w październiku i sceneria była jesienna. Ten bieg odbywa się wiosną i widoki były zupełnie inne ale również zapierały dech w piersi.


Na starcie byłem zupełnie rozluźniony i zrelaksowany. Wystartowałem spokojnie aby w dalszej części biegu sukcesywnie przyśpieszać.



Pomimo dość trudnej trasy spowodowanej podmokłym terenem i w innych miejscach dużą ilością piachu, chciałem pobiec w miarę szybko aby przekonać się o aktualnej formie. Starałem się utrzymywać tempo na poziomie 5:30 – 5:40. Oczywiście, były miejsca, gdzie nie sposób było biec szybciej niż 6:30, a chwilami można było pokonywać trasę tylko marszem. Dlatego też, jak tylko trasa stawała się odrobinę lepsza musiałem nadrabiać stracony czas i biegłem tempem na poziomie 5:20. Cały czas biegło mi się bardzo dobrze i byłem pełen optymizmu co do wyniku. Ostanie dwa kilometry były już dość ciężkie ale starałem się nie zwalniać.


Ostatecznie dobiegłem na metę z czasem netto 1:39:01.


To wynik jaki chciałem osiągnąć, tym bardziej, że trasa raczej była trochę dłuższa o czym organizator również informował. Zarówno maraton jak i ten bieg polecam wszystkim miłośnikom biegania i przyrody. Na pewno będę starał się brać udział w kolejnych edycjach biegów organizowanych w Puszczy Kampinoskiej.

II ORLEN Warsaw Marathon

13 kwietnia 2014.

Niecałe dwa tygodnie temu powróciłem z trzytygodniowego pobytu w Tajlandii. Jak łatwo się domyślić, raczej czym innym tam się zajmowałem a nie przygotowaniami do maratonu. Co prawda kilkukrotnie zdarzyło mi się tam pobiegać, ale krótkie dystanse i w bardzo wolnym tempie. Traktowałem to raczej jako doskonałą możliwość poznania okolicy niż jako trening.

 Nie zabrakło również kibiców

Po powrocie zrobiłem tylko dwa dłuższe wybiegania i nic więcej. Spowodowało to raczej zmęczenie a nie gotowość do startu. Z tego też powodu do maratonu przystąpiłem bez przygotowania i zadaniem było przebiec pełny dystans na zasadzie treningu przed kolejnymi biegami.
Bez forsowania tempa na poziomie 6:20 - 6:30 tak aby zmieścić się w 5 godzinach, biegłem sobie spokojnie delektując się przyjemnością z biegania, tym bardziej, że pogoda dopisała.


Tak czy inaczej, końcówka trasy nie należała do łatwych. Most Świętokrzyski który jest prawie całkiem płaski, na 40 kilometrze wydawał się strasznym podbiegiem.



Ostatnią prostą już na błoniach stadionu jak zwykle starałem się trochę powalczyć, ale chyba tylko mi wydawało się, że coś przyśpieszyłem.



No i upragniona meta. Wynik taki jakiego się spodziewałem, a nawet byłem miło zaskoczony.


Netto 4:45:38.