wtorek, 24 marca 2015

XII Zimowe Biegi Górskie Falenica r. 6

14 marca 2015.

Podobnie jak w Wesołej, tak i w Falenicy ostatni bieg z cyklu – szósty. Pomimo kilku perypetii zdrowotnych, mogę uznać, że okres zimowy przepracowałem bardzo solidnie. Do tego biegu stanąłem również dobrze przygotowany i nastawiony na szybkie bieganie. Zima tego roku nas trochę rozpieściła i nastawiłem się na przyjemne wiosenne bieganie. Nie było jednak tak dobrze i podczas rozgrzewki musiałem mocno napierać aby się trochę rozgrzać. Tak czy inaczej nadszedł czas startu i od razu ruszyłem mocno.

(L)

Po pierwszej pętli czułem, że niby wszystko jest ok. ale obawiałem się czy sił wystarczy na cały bieg. Dlatego też chwilami lekko zwalniałem aby się trochę odbudować ale nie na tyle aby wypaść z rytmu biegowego. Każdy jeden podbieg traktowałem bardzo poważnie i dawałem dużo z siebie aby niezbyt wiele tracić czasu w tym elemencie biegu.
Druga pętla była trochę wolniejsza, ale w dalszym ciągu dawała szansę na bardzo dobry wynik. Tak więc postawiłem wszystko na jedną kartę i przyśpieszyłem.


Ku mojemu lekkim zdziwieniu nie było żadnego kryzysu i z każdym krokiem starałem się coraz bardziej przyśpieszać. Końcówka to już całkowite wariactwo i bieg na absolutne maksimum.


Na metę wpadłem z czasem 53:56. To poprawa wyniku o 37 sekund – rewelacja.

Wesołe Biegi Górskie cz. V

7 marca 2015.

Ostatni edycja z cyklu Wesołe biegi górskie – piąta. Pomimo chęci wzięcia udziału we wszystkich, w dwóch ostatnich nie udało mi się tego zrobić. Najpierw grypa a następnie zabieg mający na celu usunięcie płynu stawowego który wydostał się z torebki w stawie skokowym co było konsekwencją wielokrotnego wykręcenia nogi podczas biegów górskich. Zabieg, a raczej punkcja nie był zbyt kłopotliwy i po tygodniu mogłem wziąć udział w tym biegu. Nie ukrywam, że byłem lekko wystraszony i przez cały bieg, a w szczególności na zbiegach stąpałem tą nogą bardzo ostrożnie, ale po kolei.
Po tygodniowej przerwie w treningu byłem dobrze wypoczęty i bardzo spragniony biegania. Na starcie pełna koncentracja ale i bardzo dobry humor.


Wystartowałem delikatnie i bez spinania się, ale wiadomo, że nie można odpuszczać.

(L)

Tak więc z każdym przebytym dystansem zwiększałem tempo i coraz bardziej liczyłem na całkiem dobry wynik. Ambicja wygrywała ze zdrowym rozsądkiem i coraz mniej myślałem o nodze a coraz bardziej walczyłem aby osiągnąć dobry wynik.


Zarówno ta edycja jak i poprzednie były bardzo wymagające i pomimo, że to tylko wydma w podwarszawskiej Wesołej warunki niemalże jak na klasycznym biegu górskim. Po pięciu pętlach zmagania się z podbiegami i zbiegami udało się dobiec na metę z czasem 1:03:13.



To kolejny progres i poprawa wyniku w stosunku do poprzedniej edycji o 14 sekund.

Powyższe zdjęcia dzięki uprzejmości http://przetartyszlak.pl/