Ostatni edycja z cyklu Wesołe
biegi górskie – piąta. Pomimo chęci wzięcia udziału we wszystkich, w dwóch
ostatnich nie udało mi się tego zrobić. Najpierw grypa a następnie zabieg
mający na celu usunięcie płynu stawowego który wydostał się z torebki w stawie
skokowym co było konsekwencją wielokrotnego wykręcenia nogi podczas biegów
górskich. Zabieg, a raczej punkcja nie był zbyt kłopotliwy i po tygodniu mogłem
wziąć udział w tym biegu. Nie ukrywam, że byłem lekko wystraszony i przez cały
bieg, a w szczególności na zbiegach stąpałem tą nogą bardzo ostrożnie, ale po
kolei.
Po tygodniowej przerwie w
treningu byłem dobrze wypoczęty i bardzo spragniony biegania. Na starcie pełna
koncentracja ale i bardzo dobry humor.
Wystartowałem delikatnie i bez
spinania się, ale wiadomo, że nie można odpuszczać.
(L)
Tak więc z każdym przebytym
dystansem zwiększałem tempo i coraz bardziej liczyłem na całkiem dobry wynik. Ambicja
wygrywała ze zdrowym rozsądkiem i coraz mniej myślałem o nodze a coraz bardziej
walczyłem aby osiągnąć dobry wynik.
Zarówno ta edycja jak i
poprzednie były bardzo wymagające i pomimo, że to tylko wydma w podwarszawskiej
Wesołej warunki niemalże jak na klasycznym biegu górskim. Po pięciu pętlach
zmagania się z podbiegami i zbiegami udało się dobiec na metę z czasem 1:03:13.
To kolejny progres i poprawa
wyniku w stosunku do poprzedniej edycji o 14 sekund.
Powyższe zdjęcia dzięki uprzejmości http://przetartyszlak.pl/
Powyższe zdjęcia dzięki uprzejmości http://przetartyszlak.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz