sobota, 26 marca 2016

Rehabilitacja ciąg dalszy

To już trzeci tydzień próby doprowadzenia nogi do używalności. Zmieniłem rehabilitanta i aktualnie walczę z problemem w Gabinecie Fizjoterapii Sportowej w Legionowie. Zaobserwowałem radykalną poprawę, ale w dalszym ciągu nie mogę rozpocząć treningów. Na każdej sesji Wojtek Frukacz próbuje z powodzeniem poprawić moją sytuację. Masaż całej stopy i łydki, fala uderzeniowa na cały pas biodrowo-piszczelowy, rozcięgno podeszwowe, przyczepy Achillesów i w miejsca urazu aby rozbić napięcia i doprowadzić do lekkiej destrukcji powodując szybsze gojenie. Dodatkowo punktowe działanie laserem i pole magnetyczne. Po takiej „inwazji” na nogę 40 minut relaksu w specjalnych butach, gdzie wtłaczane jest sprężone powietrze od stopy w górę aż do pachwin powodując odprowadzenie stanów zapalnych i napięć.



Te wszystkie działania sprawiają, że patrzę w przyszłość z coraz większym optymizmem. Chodzę w zasadzie już całkiem sprawnie, nie mogę jednak w dalszym ciągu biegać. Po pierwsze odczuwam wtedy ból a ponadto Wojtek na razie mi odradza. Mam nadzieję, że zaraz po Świętach będę mógł zrobić pierwsze delikatne rozbiegania. Na razie tylko wzmacniam mięśnie intensywnie ćwicząc na steperze nie obciążając stopy i mięśnia strzałkowego.

piątek, 18 marca 2016

Rehabilitacja

Już blisko 2 tygodnie jak mam przerwę w treningu spowodowaną kontuzją ścięgna mięśnia strzałkowego. Zamiast biegać włóczę się po różnego rodzaju specjalistach i intensywnie uczestniczę w rehabilitacji. Dokucza mi coraz większy stres, że całe przygotowania pójdą na marne ponieważ nie widzę znaczącej poprawy i ból w dalszym ciągu wyklucza sprawne chodzenie a co dopiero bieganie. Jednakże w dniu dzisiejszym poczułem namiastkę przyjemności z biegania. Podczas złożonej sesji rehabilitacyjnej doświadczyłem nowego sposobu biegania. Było to możliwe dzięki bieżni anty-grawitacyjnej.

Bieganie na takiej bieżni to nic innego jak przeciwdziałanie grawitacji. Dzięki wtłoczeniu powietrza do szczelnej komory tworząc różnicę ciśnień, można doprowadzić do sytuacji podobnej do poruszania się w miejscu gdzie nie ma grawitacji. Tak więc przeprowadziłem krótki trening biegowy przy "obniżeniu" mojej wagi ciała o 80%. Doświadczenie zarówno śmieszne jak i bardzo ciekawe. Długo nie mogłem wpaść w normalny rytm biegowy ale w rezultacie udało mi się trochę zmęczyć nie obciążając chorej nogi.

niedziela, 6 marca 2016

Szybko po Woli

6 marca 2016.

No i nie wytrzymałem. Pomimo poważnego problemu z nogą postanowiłem wziąć udział w biegu który miał być tylko sprawdzianem aktualnej formy – tym razem na 10 km. Po dniu przerwy w treningu dolegliwości lekko zelżały co dawało nadzieję, że mimo wszytko z nogą będzie ok. Podczas delikatnej rozgrzewki przed biegiem czułem ból ale nie na tyle silny abym miał w ostatniej chwili zrezygnować.
Dzisiejszy bieg polegał na pokonaniu czterech 2,5 km pętli dając w rezultacie dystans 10 km.


Nastawiłem się na bieg mocny aby uzyskać wynik na poziomie 48 minut. Mój dotychczasowy rekord to ponad 52 minuty, tak więc plan dość ambitny – szczególnie z kontuzją. Od razu ruszyłem dość mocno licząc na dobry wynik. Na początku ból nogi zbytnio nie doskwierał (był raczej jedynie uciążliwy) więc starałem się biec z góry założonym tempem.


Jednakże z upływającym czasem kłucie w nodze przemieniało się w ostry palący ból. Kilkukrotnie przeszło mi przez myśl aby zrezygnować. Tym bardziej, że zacząłem myśleć, że założony wynik jest nie do osiągnięcia.
Po drugiej pętli, czyli na półmetku okazało się, że czas jest całkiem dobry i w dalszym ciągu plan jest w zasięgu ręki. Tak więc pomimo narastającego bólu i coraz większego zmęczenia wykrzesałem drzemiące możliwości i powalczyłem jeszcze o wynik.
Trzecie kółko nie wyglądało jeszcze nadzwyczajnie, ale na ostatnim wycisnąłem z siebie wszystkie możliwości. W rezultacie pierwszą pętlę pokonałem w czasie 11:41, drugą 12:11, trzecią 12:15 i ostatecznie ostatnią w czasie 11:44.
Pozwoliło mi to uzyskać czas na mecie 47:53 co okazało się wykonaniem założonego planu i tym samym ustanowiłem swój nowy rekord.

Jednakże start odkupiłem swoim zdrowiem. Dolegliwość wróciła ze straszną mocą eliminując możliwość biegania a nawet chodzenie. Nie wykluczone, że będę zmuszony dłuższy czas dać sobie spokój z jakimikolwiek treningami.