wtorek, 28 lutego 2012

XXXII Półmaraton Wiązowski

26 lutego 2012.
Całkiem niezła impreza. Nie byłem zbytnio przygotowany, a w szczególności zbyt mało wybiegany, ale miałem bardzo pozytywne nastawienie. Dzięki temu biegło mi się bardzo dobrze. Jedynym mankamentem była pogoda. Duży wiatr, śnieg a nawet gradobicie. Ale co tam, liczy się bieg.
Rozpocząłem jak zwykle w końcówce stawki. Z każdym kilometrem się rozkręcałem i po cichu liczyłem dobiec w czasie poniżej 2 godzin. Przez cały czas wyprzedzałem biegaczy wolniejszych i przesuwałem się do przodu.


Do półmetku nie czułem w ogóle zmęczenia i biegłem coraz szybciej. Według Polara tempo wynosiło ok. 5:15. Jak na moje warunki rewelacja.


Po nawrocie na półmetku mały szok. Dosłownie wichura z gradem prosto w twarz. Mimo to dalej napierałem i trzymałem tempo.


Jednakże nie zgadzały mi się trochę oznaczenia dystansu na trasie z kilometrami w Polarze. Nie zwracałem na to szczególnie uwagi, bo pomimo złej pogody dalej biegło mi się dobrze i miałem wrażenie, że biegnę naprawdę szybko. Chwilę później dobiegłem do grupki 3 osób i razem sobie biegliśmy prowadząc luźną rozmowę. Po kilku kilometrach dwoje z nich odpadło i zostałem z biegaczem z Hajnówki. Tempo w dalszym ciągu było niezłe, ale powoli zaczynałem zdawać sobie sprawę, że zejście poniżej 2 godzin tym razem jest niemożliwe. Na około 2 kilometry przed metą zacząłem delikatnie słabnąć. Pan z Hajnówki pobiegł świeżutki jakby dopiero zaczął biec (dobiegł ok. minutę przede mną). Wreszcie na horyzoncie wyłoniła się meta. Nie udało mi się wykrzesać resztek energii i raczej nie finiszowałem. Na mecie 2:07:11.


Trochę się rozczarowałem. Przez cały dystans czułem, że biegnę naprawdę szybciej niż kiedykolwiek wcześniej na tym dystansie, a okazało się, że w zasadzie wyrównałem wynik z Błonia z zeszłego lata. Różnica dystansu w porównaniu z Polarem wyniosła 2 kilometry. Pomyślałem nawet, że może organizatorzy źle wymierzyli trasę. Jednakże to raczej niemożliwe bo trasa atestowana. Prawdopodobnie bieg pod wiatr zmylił moje odczuwanie tempa, a Polar muszę na nowo skalibrować.
Nie ważne. Był to dobry wstęp w sezon i przygotowania do dalszych biegów. Może w Półmaratonie Warszawskim uda się zejść poniżej magicznych 2 godzin. Tak czy inaczej celem na ten rok są 3 maratony, a czasy w połówkach to tylko punkt odniesienia do aktualnej formy.

poniedziałek, 13 lutego 2012

III Półmaraton Komandosa - Warszawa - 11.02.2012

Bieg na dystansie pół maratonu w Kampinoskim Parku Narodowym.  Aby wziąć udział, należało spełnić wymagania organizatora: start w pełnym umundurowaniu polowym (mundur z długim rękawem, beret lub czapka polowa, buty krój wojskowy-min. wys. cholewki 8 cali) z plecakiem (min. wymiary 45x30cm) w kolorze odpowiadającym umundurowaniu o wadze 10 kg na całej trasie biegu. Brzmi ciekawie, ale tak naprawdę dopiero na trasie okazuje się jak jest ciężko. Trasa była przygotowana rewelacyjnie.


Pogoda fajna. Temperatura ok. -10 stopni, słoneczko. Humory dopisują.


Jedyny mankament to miejscami bardzo oblodzone ścieżki i ciężko było utrzymać równowagę. Po starcie wszystko się mocno rozciągnęło i większość dystansu przebiegłem sam.







Chwilami było to niekomfortowe, ponieważ nie miałem pewności czy nie pomyliłem trasy. Jednakże jakoś się udało.
Po pierwszym kółku poznałem nowy smak herbaty. Jeszcze nigdy tak mi nie smakowała.
Na drugim kółku spotkała mnie niespodzianka. Część trasy przebiegała wzdłuż torów kolejowych i w pewnym momencie należało je przekroczyć i biec dalej.






Do tego miejsca miałem jakieś 20-30 metrów jak pojawił się pociąg towarowy. Zamiast przejść na drugą stronę torów, pozostałem na miejscu i zostałem zablokowany przez pociąg, który jechał jak żółw i miałem wrażenie, że nigdy się nie skończy. Nie miało to wielkiego wpływu na mój wynik, ale stałem w zaspie śniegu i czekałem wściekły na siebie aż będę mógł przejść przez tory.
W końcu udało się dobiec do mety. Trzecie miejsce!!!, szkoda tylko, że od końca J z czasem 3:02:48. To i tak nieźle bo nastawiony byłem na 3:20. Na mecie znowu herbata, była pyszna.
Podsumowując, impreza super. Byłem cały obolały ale zadowolony, że udało się ukończyć. To moja pierwsza impreza tego typu. Zobaczymy jak będzie w przyszłości.