środa, 29 marca 2017

12 PZU Półmaraton Warszawski

26 marca 2017.

Półmaraton Warszawski to kolejny sprawdzian formy na początku sezonu. Trzy tygodnie temu w Wiązownej biegło mi się dość ciężko i wynik również był niesatysfakcjonujący. W Warszawie wiedziałem, że jestem cały czas daleki od formy. Mimo tego oczekiwałem lepszego wyniku niż udało mi się wykręcić trzy tygodnie temu. Zaplanowałem bieg tak aby uzyskać czas 1:57.



Jak zwykle zacząłem spokojnie i sukcesywnie podkręcałem tempo. Po zbiegu na Belwederskiej gdzie odrobiłem parę sekund z początkowej fazy biegu, biegłem dokładnie takim tempem jakim należało aby uzyskać założony czas. Biegło mi się bardzo dobrze i narastało przekonanie, że plan powinien zostać zrealizowany. Jednakże zaraz po tym jak przebiegliśmy na stronę praską zaczęła dokuczać mi noga nad kolanem. Nie wiem co to w ogóle jest, ale ostatnio na treningach również miałem z tym problem. Lekko mnie to zmartwiło i moje tempo radykalnie spadło. Trwało to jakieś 5 minut i ból ustąpił. Wtedy też powróciłem do prawidłowego tempa i dość swobodnie napierałem dalej. Pierwsze odczucie zmęczenia pojawiło się na ok 17 km gdzie zaczął się podbieg na Most Gdański. Z stamtąd nie pozostało już nic innego jak tylko zacisnąć zęby i walczyć do samej mety, na którą ostatecznie wpadłem z czasem 1:55:50.
Tak więc plan został zrealizowany nawet z małym zapasem. Mimo to nie do końca jestem z siebie zadowolony. Powrót do formy idzie bardzo powoli i zaczynam się niecierpliwić. Tym bardziej, że już za miesiąc Orlen Maraton, a chwilę później debiut w triatlonie. Jednakże nie zamierzam się nad sobą użalać i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze w tym czasie trochę podciągnąć i wyniki w kolejnych startach w tym sezonie będą satysfakcjonujące.

środa, 8 marca 2017

37 Półmaraton Wiązowski

5 marca 2017.

W czerwcu 2016 miałem bardzo poważny uraz nogi który wyłączył mnie na blisko pół roku z biegania. Wracając do zdrowia krok po kroku próbuję zwiększać intensywność treningów ale idzie to z oporem i powrót do formy sprzed urazu wydaje się bardzo odległy.
Start w Wiązownie na dystansie półmaratonu to pierwsze poważniejsze bieganie od czerwca minionego roku. To również można by powiedzieć otwarcie nowego sezonu i przedsmak kolejnych startów.
Jak już pisałem, na starcie stanąłem daleki od formy licząc na fajne bieganie i sprawdzenie aktualnych możliwości. Wynik nie był najważniejszy ale oczywiście bieg nie mógł być pozbawiony walki o jak najlepszy czas. Pomimo tego, że mamy dopiero początek marca, pogoda była typowo wiosenna z mocnym słońcem i temperaturą 16oC.  Wystartowałem bardzo swobodnie nie wiedząc czego mogę się spodziewać. Z każdym kilometrem rozkręcałem się coraz bardziej i pomimo odczucia zmęczenia od samego początku biegu, starałem się podkręcać tempo oceniając cały czas samopoczucie i zmęczenie. Średnie tempo biegu w pierwszej połowie dystansu kształtowało się na poziomie 5:36 i humor mnie nie opuszczał.

(L)

Po nawrocie zaczęły się pierwsze małe kryzysy. Starałem się nie zwalniać tempa ale moje morale delikatnie spadało co utrudniało realizację planu. Biegło mi się coraz ciężej a wiatr w twarz nie ułatwiła sprawy. Kontynuując bieg cały czas walcząc o każdą sekundę męczyłem się coraz bardziej i każdy kilometr dłużył się w nieskończoność. W końcówce jeszcze delikatnie przycisnąłem uzyskując ostatecznie czas 2:01:12.




W zeszłym roku w tym biegu osiągnąłem wynik 1:46:34 co oczywiście powoduje, że jestem trochę rozczarowany. Jednakże nie mam zamiaru zbytnio tego roztrząsać i trzeba brać się do roboty aby za 3 tygodnie w Półmaratonie Warszawskim uzyskać lepszy wynik.