piątek, 22 marca 2013

XXXIII Półmaraton Wiązowski


24 lutego 2013

Drugi mój udział w tej imprezie. W zeszłym roku, pomimo kiepskiej pogody, udało mi się całkiem nieźle pobiec i do tej pory tamten wynik jest moim najlepszym na dystansie półmaratonu. W tym roku to mój pierwszy oficjalny start. Pogoda podobna jak poprzednio. Moje nastawienie jak zwykle bardzo optymistyczne.



Cały czas marzy mi się zejście poniżej 2 godzin. Zimę całkiem nieźle przepracowałem biegowo, więc nadzieja uzasadniona. Wystartowałem w tempie pozwalającym na osiągnięcie takiego wyniku. Biegło mi się całkiem dobrze. 


Jednakże wiedziałem, że nie będzie łatwo. Jak zawsze w takich sytuacjach, kiedy się nastawiam na wynik, zaraz na starcie moje tętno wskoczyło na poziom ok. 170-175 i nie mogłem nic z tym zrobić.
Na półmetku cały czas pełen optymizmu, ale zmęczenie już mocno dawało się we znaki.


Jednakże nie poddawałem się i cały czas napierałem i walczyłem. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego skutku, a stało się co miało się stać. Z każdym kilometrem opadałem coraz bardziej z sił. Na ok. 15 kilometrze dogoniłem znajomego, który był w całkiem niezłej formie.


Wspólnie udało mi się podciągnąć jeszcze pewien dystans w przyzwoitym tempie. Jednakże, w pewnym momencie musiałem odpuścić i znowu biegłem sam.
Ostatnie 2-3 kilometry to totalna walka ze zmęczeniem i psychiką. Byłem naprawdę bliski zaprzestania biegu, co jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło.


Koniec końców udało mi się dobiec do mety, z koszmarnie słabym czasem 2:16:27.

Wynik godny pożałowania. Jednak udało się z tego (mam nadzieję), wyciągnąć również korzyści. Nie wolno się podpalać. Trzeba zawsze zaczynać w rozsądnym tempie, a jak zdrowia i sił wystarczy to się rozkręcać z biegiem upływu dystansu.
Fakt, że mimo wszystko się nie poddałem daje minimalną satysfakcję.