środa, 19 lipca 2017

Volvo Triathlon Series 1/2 IRONMAN

16 lipca 2017.
1/2 Ironman, czyli 1,9 km pływania, 90 km roweru  i na koniec 21 km biegu. Chciałbym powiedzieć, że było łatwo, miło i przyjemnie ale bym skłamał. Na pewno nie było łatwo, ale pomimo całej trudności pokonania tak długiego dystansu trzema dyscyplinami było fajnie.
Na początek start z wody na otwartym akwenie Zalewu Zegrzyńskiego. Bez gruntu pod nogami oczekiwanie na sygnał do startu w ścisku około 120 uczestników biorących udział w zawodach na tym dystansie.
No i ruszyliśmy. Nie chcąc zbytnio się przeforsować zacząłem mocno asekuracyjnie. Aby uniknąć tak zwanej „pralki”, czyli płynięcia w największej kipieli innych zawodników, nadrabiając trochę trasy płynąłem trzymając się lekko na zewnątrz.


Dzięki temu uniknąłem kopniaków w głowę i mogłem narzucić sobie swój własny rytm. Ostatecznie trasę pływacką pokonałem w 37 minut a matę z pomiarem czasu przekroczyłem z czasem 38:28 co sytuowało mnie w połowie stawki. Trochę żałuję, że mocniej nie powalczyłem bo czuję, że etap pływacki pokonałem tak na 90%.
Na poprzednich zawodach straciłem dużo czasu w strefie zmian. Dla niezorientowanych wyjaśniam. Jest to miejsce gdzie docieramy do swojego roweru, tam zakładamy buty i wyruszamy na trasę rowerową. Tym razem cały ten proces zajął mi 04:25 co jak dla mnie jest niezłym wynikiem, ale bardziej doświadczeni zawodnicy robią to dwukrotnie szybciej.
Rower podobnie jak pływanie zacząłem dość asekuracyjnie. W tym jednak przypadku nie było to błędem. Wydaje mi się, że siły rozłożyłem dosyć rozsądnie i w każdym możliwym momencie naciskałem coraz mocniej. Po pewnym czasie doszły typowe dolegliwości długiej jazdy na rowerze, czyli ból pleców i d…y J. Jak do pływania pogoda była idealna, tak na rowerze słońce dawało się lekko we znaki. Organizator był do tego dość dobrze przygotowany i nie zabrakło wody zarówno do picia jak i polania ciała. Pomimo, że cały dystans rowerowy pokonałem ze średnią prędkością 30 km/h okazało się, że straciłem 33 pozycje i wylądowałem na końcu stawki. Potwierdza się, że w triatlonie o wyniku decyduje jazda na rowerze. Tu można najwięcej zyskać ale również tak jak w moim przypadku stracić. Ostatecznie trasę rowerową pokonałem w czasie 3:00:33 co wydaje się na chwilę obecną maksimum moich możliwości.
W strefie zmian szybka zmian butów i ostatni etap czyli bieganie. Okazało się to totalną walka o przetrwanie. Teraz skwar doskwierał już nieprawdopodobnie. Co prawda wydolnościowo nie czułem żadnych problemów, ale bolało mnie całe ciało i odmawiało posłuszeństwa. Krok za krokiem pokonywałem dystans odliczając każdy kilometr jaki pozostał do mety. Ogromnie pomogła mi w tym moja córka Ewa która pokonała wspólnie ze mną 2 z 4 pętli. Dodatkowo na trasie pojawili się inni moi bliscy i zagrzewali mnie do walki na ostatnim etapie tej dramatycznej walki. Ostatecznie trasę biegową pokonałem z czasem 2:19:01 co wydaje się jakimś koszmarem. Jednakże widok na mecie Asi która wręczyła mi medal ukończenia 1/2 Ironman ukoił wszystkie moje cierpienia i w towarzystwie obu córek i przyjaciół mogłem świętować moje wielki dokonanie.



Limit czasu był 7 godzin a plan aby się w nim zmieścić. Wynik łączny 6:04:26 mogę uznać za sukces.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz