3 kwietnia 2016
Stan mojej nogi stale się
poprawia ale w dalszym ciągu nie jest idealnie. Mimo to w porozumieniu z fizjoterapeutą
postanowiłem wziąć udział w półmaratonie. Nie chodziło oczywiście o uzyskanie
dobrego wyniku a jedynie o zweryfikowanie aktualnego stanu zdrowia. Ponadto chciałem
ocenić ile straciłem przez ostanie tygodnie na wydolności i szybkości. Jednakże
mimo wszystko miałem pobiec tak aby nie pogłębić problemów z nogą.
Na starcie stanąłem jak zwykle
skoncentrowany i zmotywowany. Obawiałem się, że euforia wywołana biegiem i adrenalina
spowodują, że nie będę odczuwał bólu co w konsekwencji źle się dla mnie
skończy. Dlatego zacząłem bardzo asekuracyjnie koncentrując się na każdym
kroku. Z mijanymi kilometrami nakręcałem się coraz bardziej i starałem się biec
swobodniej i bardziej naturalnie. Odczuwanie bólu było na średnio-niskim
poziomie i stałe nienarastające. To mnie trochę uspokoiło, ponieważ wiedziałem,
że skoro ból się nie nasila to nic złego się nie dzieje a bolesne odczucie to
tylko uboczny efekt trwającej rehabilitacji.
Tak przebierając nogami i
rozmyślając o całej sytuacji pierwsze 5 km przebiegłem w średnim tempie 5:21
cały czas lekko przyśpieszając. Druga piątka jednak poszła już trochę gorzej. Średnie
tempo na tym odcinku to 5:33. Powodem tego poza nogą był również bardzo silny
wiatr, który przede wszystkim dał się we znaki na Moście Gdańskim. Dalsze kilometry
biegłem spokojnie mając baczenie na podłoże na którym stawiałem nogę jak
również na innych uczestników biegu. Jak zawsze w takich sytuacjach wszystko
działa przeciwko nam, tak więc co chwilę ktoś mnie trącał w chorą stopę. Do Mostu
Świętokrzyskiego biegłem w podobny sposób, ale zacząłem odnosić wrażenie, że
ból narasta. Dlatego zaraz po przekroczeniu Wisły przeszedłem na parę minut w marsz
aby ocenić sytuację. Przeszło mi również przez myśl aby zrezygnować jak dotrę
do miejsca gdzie zaparkowałem samochód. Jednakże po tych kilkuset metrach w marszu
ból zupełnie ustąpił wiec trochę się uspokoiłem. Dodatkowo kibice bardzo mocno
mnie wspierali zagrzewając do dalszego biegu myśląc, że opadłem z sił. Ten odcinek
spowodował, że trzecią piątkę przebiegłem w tempie 6:11.
W dalszą część trasy ruszyłem z
nowym animuszem ale już zupełnie przestałem myśleć o tempie biegu a tylko
cieszyłem się jego atmosferą i faktem brania udziału w tak wspaniałej imprezie.
W tym czasie trasa wiodła między innymi przez Łazienki Królewskie, gdzie po
szutrowym podłożu biegło mi się zupełnie komfortowo. Biegłem średnim tempem
5:50. Biorąc pod uwagę, że na tym odcinku był dość ciężki podbieg na Belwederskiej
to chyba nie powinienem narzekać.
Po długiej prostej w kierunku
Placu Trzech Krzyży gdzie był start i meta, ostatecznie ukończyłem bieg z
czasem 2:01:00.
To o 15 minut gorzej niż przed miesiącem, ale jak już pisałem
nie wynik był najważniejszy w tym biegu.
Noga była dość mocno obolała i w
trakcie rozciągania odczuwałem mocne napięcia w okolicach przyczepów Ścięgna
Achillesa. Poza tym czułem się doskonale. Nieforsowne tempo spowodowało, że
nie byłem zbytnio zmęczony. To też ważna informacja. Można przypuszczać, że jak
tylko powrócę do regularnych treningów to szybko dojdę do w miarę dobrej dyspozycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz