sobota, 9 kwietnia 2016

11 PZU Półmaraton Warszawski

3 kwietnia 2016

Stan mojej nogi stale się poprawia ale w dalszym ciągu nie jest idealnie. Mimo to w porozumieniu z fizjoterapeutą postanowiłem wziąć udział w półmaratonie. Nie chodziło oczywiście o uzyskanie dobrego wyniku a jedynie o zweryfikowanie aktualnego stanu zdrowia. Ponadto chciałem ocenić ile straciłem przez ostanie tygodnie na wydolności i szybkości. Jednakże mimo wszystko miałem pobiec tak aby nie pogłębić problemów z nogą.
Na starcie stanąłem jak zwykle skoncentrowany i zmotywowany. Obawiałem się, że euforia wywołana biegiem i adrenalina spowodują, że nie będę odczuwał bólu co w konsekwencji źle się dla mnie skończy. Dlatego zacząłem bardzo asekuracyjnie koncentrując się na każdym kroku. Z mijanymi kilometrami nakręcałem się coraz bardziej i starałem się biec swobodniej i bardziej naturalnie. Odczuwanie bólu było na średnio-niskim poziomie i stałe nienarastające. To mnie trochę uspokoiło, ponieważ wiedziałem, że skoro ból się nie nasila to nic złego się nie dzieje a bolesne odczucie to tylko uboczny efekt trwającej rehabilitacji.
Tak przebierając nogami i rozmyślając o całej sytuacji pierwsze 5 km przebiegłem w średnim tempie 5:21 cały czas lekko przyśpieszając. Druga piątka jednak poszła już trochę gorzej. Średnie tempo na tym odcinku to 5:33. Powodem tego poza nogą był również bardzo silny wiatr, który przede wszystkim dał się we znaki na Moście Gdańskim. Dalsze kilometry biegłem spokojnie mając baczenie na podłoże na którym stawiałem nogę jak również na innych uczestników biegu. Jak zawsze w takich sytuacjach wszystko działa przeciwko nam, tak więc co chwilę ktoś mnie trącał w chorą stopę. Do Mostu Świętokrzyskiego biegłem w podobny sposób, ale zacząłem odnosić wrażenie, że ból narasta. Dlatego zaraz po przekroczeniu Wisły przeszedłem na parę minut w marsz aby ocenić sytuację. Przeszło mi również przez myśl aby zrezygnować jak dotrę do miejsca gdzie zaparkowałem samochód. Jednakże po tych kilkuset metrach w marszu ból zupełnie ustąpił wiec trochę się uspokoiłem. Dodatkowo kibice bardzo mocno mnie wspierali zagrzewając do dalszego biegu myśląc, że opadłem z sił. Ten odcinek spowodował, że trzecią piątkę przebiegłem w tempie 6:11.
W dalszą część trasy ruszyłem z nowym animuszem ale już zupełnie przestałem myśleć o tempie biegu a tylko cieszyłem się jego atmosferą i faktem brania udziału w tak wspaniałej imprezie. W tym czasie trasa wiodła między innymi przez Łazienki Królewskie, gdzie po szutrowym podłożu biegło mi się zupełnie komfortowo. Biegłem średnim tempem 5:50. Biorąc pod uwagę, że na tym odcinku był dość ciężki podbieg na Belwederskiej to chyba nie powinienem narzekać.
Po długiej prostej w kierunku Placu Trzech Krzyży gdzie był start i meta, ostatecznie ukończyłem bieg z czasem 2:01:00.


To o 15 minut gorzej niż przed miesiącem, ale jak już pisałem nie wynik był najważniejszy w tym biegu.

Noga była dość mocno obolała i w trakcie rozciągania odczuwałem mocne napięcia w okolicach przyczepów Ścięgna Achillesa. Poza tym czułem się doskonale. Nieforsowne tempo spowodowało, że nie byłem zbytnio zmęczony. To też ważna informacja. Można przypuszczać, że jak tylko powrócę do regularnych treningów to szybko dojdę do w miarę dobrej dyspozycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz