Kolejna edycja z cyklu Wesołych
Biegów Górskich. W dwóch poprzednich biegach mieliśmy przekrój pogodowy od
jesieni, przez zimę, aż w końcu dzisiaj prawie wiosna. Oczywiście dało się
odczuć delikatnie przejmujące chłodne powietrze, ale do biegania warunki
idealne. Po ostatnich deszczach i stopniałym śniegu obawiałem się, że będą duże
ilości błota, ale tak nie było. Miejscami jedynie trochę grząskiego piachu ale
bez większych niedogodności.
Intensywne codzienne treningi i
wczorajsze szybkie bieganie stawiało lekki znak zapytania jak będzie
postępowało zmęczenie i czy uda się wydusić z organizmu jeszcze więcej niż w
dwóch poprzednich edycjach.
Wystartowałem z tyłu stawki i to
chyba trochę mój błąd.
Nie jestem zbyt szybkim biegaczem, ale osoby dużo wolniejsze stają z przodu i później mozolnie trzeba się przeciskać do przodu. Nie byłoby większego problemu gdyby trzeba było wyprzedzać później jak wszystko się rozciągnie, ale przeciskanie zaczyna się od samego startu już na pierwszym podbiegu. Nie ma co jednak marudzić tylko trzeba napierać do przodu.
Nie jestem zbyt szybkim biegaczem, ale osoby dużo wolniejsze stają z przodu i później mozolnie trzeba się przeciskać do przodu. Nie byłoby większego problemu gdyby trzeba było wyprzedzać później jak wszystko się rozciągnie, ale przeciskanie zaczyna się od samego startu już na pierwszym podbiegu. Nie ma co jednak marudzić tylko trzeba napierać do przodu.
Dla przypomnienia kilka słów o
trasie i formule biegu. Należy pokonać 5 pętli gdzie każda ma około 2 km, co w
rezultacie daje około 10 km. Od razu na samym początku dość ostry i długi
podbieg po prostej zakończony zbiegiem i za zakrętem kawałek po płaskim. Za kolejnym
zakrętem kolejny podbieg również dość wymagający i dalej po „grzbiecie” wydmy
gdzie występują bardzo przyjemne delikatne pagórki, na których w zależności od
aktualnej dyspozycji można trochę odpocząć po podbiegu lub przyśpieszyć
zyskując ważne sekundy. Dalej po dość zróżnicowanym terenie ale w miarę komfortowo
aż do miejsca, gdzie za kolejnym zakrętem wyłania się „obrzydliwy” podbieg
wydzierający z mięśni i płuc wszelkie rezerwy. Na szczycie wydmy nawrotka i
dość długi mocny zbieg po bardzo nierównym podłożu. Dalej jeszcze tylko dwa
zakręty i w miarę po płaskim do końca pętli – i tak 5 razy.
Mój rekord na tej trasie to
1:00:21. Cel to zejście poniżej jednej godziny. Aby go osiągnąć należy każdą
pętlę pokonać w czasie poniżej 12 minut. Ze względu na to, że chciałem jak najszybciej
wyrwać się z tłumu zacząłem dość mocno i od samego początku miałem obawy czy
nie przestrzeliłem z tempem.
Każdy podbieg pokonywałem bez oszczędzania się, a na pozostałych częściach trasy napierałem bardzo mocno. W ostateczności pierwszą pętle pokonałem w czasie 11:06, co z jednej strony mnie lekko przeraziło jak sobie poradzę w dalszej części trasy, z drugiej strony pomyślałem, że jeśli utrzymam tempo to zejście poniżej godziny może okazać się realne.
Jednakże bojąc się czy wytrzymam, kolejną pętle rozpocząłem i pokonywałem z lekką rezerwą. W rezultacie drugie kółko przebiegłem w czasie 11:39 co w dalszym ciągu napawało mnie sporym optymizmem. Pomyślałem sobie, że jeśli w podobnym tempie pobiegnę kolejną pętlę to już nic nie pokrzyżuje mi planów. Co postanowiłem to zrealizowałem w czasie 11:50 i czułem, że pomimo narastającego zmęczenia tempo powinienem utrzymać. Następną pokonałem w 11:52 i rozpocząłem ostatni etap z dużym spokojem i pewnością, że się uda.
Każdy podbieg pokonywałem bez oszczędzania się, a na pozostałych częściach trasy napierałem bardzo mocno. W ostateczności pierwszą pętle pokonałem w czasie 11:06, co z jednej strony mnie lekko przeraziło jak sobie poradzę w dalszej części trasy, z drugiej strony pomyślałem, że jeśli utrzymam tempo to zejście poniżej godziny może okazać się realne.
Jednakże bojąc się czy wytrzymam, kolejną pętle rozpocząłem i pokonywałem z lekką rezerwą. W rezultacie drugie kółko przebiegłem w czasie 11:39 co w dalszym ciągu napawało mnie sporym optymizmem. Pomyślałem sobie, że jeśli w podobnym tempie pobiegnę kolejną pętlę to już nic nie pokrzyżuje mi planów. Co postanowiłem to zrealizowałem w czasie 11:50 i czułem, że pomimo narastającego zmęczenia tempo powinienem utrzymać. Następną pokonałem w 11:52 i rozpocząłem ostatni etap z dużym spokojem i pewnością, że się uda.
(L)
Ostatecznie dotarłem na metę z
czasem 00:58:31, poprawiając tym samym mój poprzedni rekord na tej trasie o
blisko 2 minuty, z czego oczywiście niezmiernie się cieszę. Jestem również pełen
nadziei, że w kolejnych edycjach biegu po wydmie w Wesołej moje wyniki będą
coraz lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz