WOW. Stało się. Pierwszy bieg na ultra
dystansie zaliczony.
103 kilometry przez Jurę Karkowsko-Częstochowską, z
Wolbromia do Częstochowy.
Suma podejść +1820 m, suma zejść -1970 m. 2 punkty Qualifying Race.
Limit 24
godziny – cel ukończyć.
Od początku do samego końca przemierzałem
trasę razem z kolegą.
Wystartowaliśmy w sobotę o 7 rano
w Wolbromiu w 34 osoby. Na początku krzaki i trochę lasu, następnie regularny
las. Biegłem spokojnie nie wiedząc czego się spodziewać. Po 17 kilometrach w
okolicach wsi Smoleń pierwszy punkt
kontrolny z czasem 2:17. Zaczęły trochę dokuczać mi otarcia na stopach. Po drobnej
kosmetyce i lekkim posileniu ruszyliśmy dalej. Już wtedy wiedziałem, że
zabrałem złe buty biegowe. Ktoś wcześniej mi doradził, że będzie wiele odcinków
asfaltowych i lepiej sprawdzą się buty do biegania po mieście i w takich biegłem.
Okazało się, że trasa w jednych miejscach jest bardzo piaszczysta a w innych
kamienista. Przy cienkich i miękkich podeszwach powodowało to straszne
obciążenie dla spodów stóp.
Posmarowanie stóp Sudocremem
zdziałało cuda i dalszy bieg nie stanowił wielkiego obciążenia. Pojawiły się jednak
inne kłopoty. Trasa radykalnie zmieniła charakter.
Biegliśmy przez wsie i pola co
powodowało, że z nieba lał się żar a nie było nawet chwili cienia dającego
wytchnienie. Temperatura jeszcze przed południem osiągnęła blisko 30 stopni. Zacząłem
gwałtownie słabnąć co było prawdopodobnie spowodowane odwodnieniem organizmu. Starałem
się pić non stop małe ilości wody, ale prawdopodobnie nie była to wystarczająca
ilość w taki upał. Zaczęła mnie boleć głowa i przestałem kompletnie się pocić.
W Ogrodzieńcu pod pięknym zamkiem
udało mi się kupić izotonik co pozwoliło mi na odzyskanie formy. Kolejny punkt
w Żerkowicach na 35 kilometrze z czasem 5:32. Po lekkim posileniu i nawodnieniu
ruszyliśmy dalej.
Dalszy bieg wyglądał bardzo
podobnie. Sceneria zmieniała się non stop ale podłoże jak było wymagające tak
też zostało. Na każdym kolejnym punkcie kontrolnym musiałem ratować moje stopy
kremem i zmianą skarpet co dawało coraz mniejszy efekt. Dodatkowo w pewnym
momencie wpadłem jedną nogą do strumienia co również nie pomogło. Kolejne punkty
kontrolne miały miejsce w:
Wielka Góra – 56 kilometr czas
10:00
Ostrężnik – 68 kilometr czas
12:27.
Zbliżał się wieczór i bieg stawał
się coraz bardziej przyjemny. Temperatura nie dokuczała i można było trochę
odsapnąć pod tym względem. W pewnym momencie zaczęło być zupełnie ciemno i
przyszedł czas na włączenie czołówki. Wcześniej nawigowanie z mapą nie było
komfortowe, ale w nocy to już zupełny dramat. Trasę wyznaczały malutkie
odblaskowe wstążki. Jednakże, nie licząc drobnych korekt udało się nie zgubić. Do
punktu Przemiłowice na 82 kilometrze dotarliśmy o godzinie 22:52. Moje stopy
były już w tragicznej sytuacji. Na punkcie kontrolnym okazało się, że nie byłem
odosobniony w tych dolegliwościach. Byli tacy którzy rezygnowali z
kontynuowania biegu z tego powodu. Inni wypadali ze względu na kontuzje stawów
lub po prostu z braku sił do kontynuowania trasy. Przez pewien czas
przemierzaliśmy dystans z trzema innymi uczestnikami co dało trochę komfortu psychicznego
jak również udało się nadrobić kilka lub kilkanaście minut. Kolejny punkt w
Kamiennych Dołach na 92 kilometrze osiągnęliśmy z czasem 18:25.
Napotkani biegacze uciekli nam dość
szybko i musieliśmy kontynuować trasę sami. Gdzieś w tym mniej więcej czasie spotkaliśmy
uczestnika biegnącego na dystansie 170 km. Był zupełnie wyczerpany i obolały. Użyczyłem
mu Voltarenu do posmarowania mięśni i ruszyliśmy dalej.
Do Osony na 98 kilometrze
dotarliśmy o godzinie 3:03 i zaczynało powoli świtać. W tym czasie również się
trochę ochłodziło i musieliśmy się trochę cieplej ubrać. Od tego momentu trasa
dłużyła się koszmarnie a nasze tempo było zatrważająco niskie.
W końcu dotarliśmy do Częstochowy.
Wyszliśmy z lasu i poruszaliśmy się ulicą na wprost w kierunku mety. Myślałem,
że to już koniec dramatu ale oczywiście okazało się inaczej. W pewnym momencie znowu
trasa skręciła powodując konieczność poruszania się jakby dookoła.
Wreszcie w zasięgu wzroku
upragniona meta. 103,81 km pokonałem w 22:03:22. Wystartowałem o 7 rano w
sobotę w Wolbromiu a na metę dotarłem o 5 rano w niedzielę po prawie dobie
biegu na dwie godziny przed limitem czasu. Z 34 osób które wystartowały do
końca trasy dotrwało 21.
Jestem szczęśliwy i gotowy do
kolejnych ULTRA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz