Kolejny maraton z cyklu Korony
Maratonów Polskich – czwarty. Zimę przepracowałem dość solidnie, więc do biegu
byłem całkiem dobrze przygotowany. W ostatnich kilku tygodniach pobiegłem w dwóch
Połówkach z różnym skutkiem, ale dzięki temu udało się zrobić długie
wybiegania.
Nie ukrywam, że trochę odczuwałem
presję limitu czasowego (5 h). Co prawda w ostatnich dwóch maratonach udało się
w miarę bez problemowo zmieścić w takim czasie, ale to jednak niewiadoma, jak
wygląda forma po zimie.
Wystartowałem spokojnie, ale od
początku starałem się pilnować tempa aby z wystarczającym marginesem zmieścić
się w limicie czasowym.
Po pierwszych kilku kilometrach, dołączyłem
się do dwóch Dziewczyn które biegły podobnym tempem co ja.
Razem biegliśmy do mniej
więcej 30 kilometra utrzymując tempo na końcowy czas w granicach 4:35. Czułem
się doskonale. Wydolnościowo nie odczuwałem najmniejszych problemów. Fizycznie,
poza drobnymi dolegliwościami też wszystko ok. Na półmetku czas 2:17 i duży
zapas sił. Do tego stopnia, że na 25 kilometrze zacząłem nawet odczuwać tak
jakby tempo było zbyt wolne i na chwilę nawet przyśpieszyłem.
Jednakże, stała się rzecz „straszna”.
Na ok. 30 kilometrze opadłem zupełnie z sił. Po tym jak zwolniłem aby napić się
w punkcie odświeżania, nie byłem już w stanie powrócić do wcześniejszego tempa.
Dziewczyny z którymi tak miło mi się biegło, po woli ale sukcesywnie oddalały się ode mnie. Dopadł mnie również kryzys psychiczny i sytuacja stawała się
dramatyczna. Po wbiegnięciu do miasta podjąłem
kolejną próbę walki ze sobą.
Udało się wykrzesać jeszcze resztki sił i nawet
końcówkę finiszowałem. Nie wiele to już pomogło. Nie udało się już odrobić
strat. Na metę wbiegłem z czasem netto 4:46:19.
To gorszy czas niż wydawało
się, że uzyskam z przebiegu trasy, a w szczególności pierwszej połowy. Nie zmienia
to faktu, że udało się zmieścić w limicie czasowym czego tak się obawiałem. Udało
się również poprawić życiówkę. Co prawda tylko o 1 minutę i 23 sekundy, ale
zawsze to progres.
Za dwa tygodnie kolejny maraton. Tym
razem w Warszawie. Ciekawy jestem czy wystarczająco się zregeneruję.