Mój trzeci bieg w tej imprezie. Jak
zwykle rewelacyjna atmosfera i podobnie jak w zeszłym roku potwornie gorąco. Od
samego startu narzuciłem moje dość mocne tempo, czyli ok. 5:30 na kilometr. Ogromna
ilość startujących biegaczy trochę utrudniała wyprzedzanie i bieg stałym tempem,
ale nie było to jakimś dotkliwym problemem.
Bieg w scenerii Starego Miasta i
okolic jak zawsze robi wrażenie, tym bardziej, że po zmroku.
Tak samo jak i poprzednimi
razami, trasa biegu to dwie pętle po 5 km. Na Karowej pomimo kostki brukowej
ale dzięki dużemu spadkowi można fajnie przyśpieszyć i trochę nadrobić czasu. Tyle
tylko, że zaraz za Wisłostradą piekielny podbieg ulicą Sanguszki niweczy cały
nadrobiony czas. Bieg Wisłostradą to też wątpliwa przyjemność. Pomimo lekkiego
powiewu od strony Wisły, miało się wrażenie, że biegnie się w saunie.
Tak czy inaczej, po drugim kółku
ostry finisz i meta.
Osiągnięty wynik to mój rekord
54:39 ze średnim tempem 5:28, oczywiście cieszy. Jednakże zaraz po biegu naszła
mnie refleksja. Chcąc we wrześniu w Maratonie Warszawskim zejść poniżej 4
godzin, musiałbym biec takim tempem cały dystans, a wydaje mi się to
niemożliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz