Mój drugi maraton z cyklu Korony
Maratonów Polskich. Przygotowany byłem bardzo dobrze. Przed dwoma tygodniami
czułem się trochę zmęczony bieganiem, ale odpuściłem i w dniu biegu wszystko
wyglądało dobrze. Pogoda również nie najgorsza, więc była szansa na całkiem
miłe i dość szybkie bieganie. Konsekwentnie planowałem się trzymać założonych
stref tętna. Pierwsze 25 km 150-165, następne 10 km 150-175 i końcówka na
maksa. Ostatecznie średnia z trasy wyszła mi 170. Przy takich założeniach
planowałem pierwszy raz zejść poniżej magicznych dla mnie 5 godzin.
Jak już wspomniałem, pilnowałem
stref tętna, więc nie bardzo mogłem pofolgować wyobraźni i biegłem wolniej niż
miałem na to ochotę. Zastanawiałem się, czy bieganie na tętno to najlepszy
pomysł.
Trasa nie specjalnie mi się
podobała, dlatego też bieg był dość monotonny. Na półmetku czas 2:33 nie
napawał optymistycznie w kontekście zejścia poniżej 5 godzin.
Po 25 km mogłem w końcu trochę
przyśpieszyć. Zacząłem powoli odrabiać stratę jaką miałem na półmetku. Biegło mi
się cały czas dobrze, ale zaczynałem lekko słabnąć. Myślę, że jednak pilnowanie
tętna nie było złym pomysłem.
Po 35 km bieg na maksa. Były momenty,
że biegłem tempem szybszym niż zwykle na 10 kilometrowym dystansie. Jednakże warto
było trochę przyoszczędzić siły. Z oficjalnych wyników wiem, że na tym odcinku
wyprzedziłem kilkaset osób.
Na ok. 40 km realizacja celu cały
czas pod znakiem zapytania. Próbuję wykrzesać z siebie resztki sił ale idzie
coraz oporniej. Jednakże na metę wpadam z czasem netto 4:58:22. Udało się.
Byłem naprawdę z siebie
zadowolony. Rekord poprawiony o 16 minut.