11 listopada. Pierwszy mój oficjalny bieg od czas Maratonu Warszawskiego. Trochę w tym czasie trenowałem, ale nie miałem zbyt wiele czasu. Dużo pracy zawodowej a dni coraz krótsze. Ale to wszystko nie ważne.
Impreza niesamowita. W sumie wystartowało ok. 7 500 biegaczy, rolkarzy, ludzi na wózkach i Nordic Walking. Prawie wszyscy w koszulkach białych lub czerwonych. Całość robiła wielkie wrażenie.
Myślałem, że będzie się biegło ciężko, że będziemy sobie wzajemnie przeszkadzali, dlatego nie nastawiałem się na wynik. Okazało się jednak inaczej. Na starcie oczywiście było dość ciasno i przez pierwsze 2-3 minuty nie ruszyłem się prawie z miejsca. Ale jak już zacząłem biec, nie było większego problemu ze znalezieniem skrawka miejsca do w miarę wygodnego biegu. Jak dobiegliśmy do Dworca Centralnego i można było obserwować biegaczy na wiadukcie (po prawej stronie ulicy wszyscy w białych koszulkach, po lewej wszyscy w czerwonych) wrażenie było wspaniałe. Przez cały czas trzymałem tempo na poziomie 5.30 co na moje warunki jest całkiem nieźle. Ostatecznie dobiegłem do mety z czasem netto 55.23.
Jestem bardzo zadowolony zarówno z samej imprezy jak i mojego biegu. Do tej pory uważałem, że najfajniejszą imprezą masową w Warszawie jest Bieg Powstania Warszawskiego. Teraz do czołówki moich pozytywnych opinii dołączył Bieg Niepodległości.